Adam staje na wzgórzu doketów.
Twarz kobiety jest pełna gwiazd.
Są wszędzie.
W słowach Księgi, w jej ustach,
w jej anielskich trąbach i pieczęciach,
w kaganku przy Twoim łóżku pełnym kwiatów i nasion, w owcy ukrywającej się w lwiej skórze co czołga się u Twoich stóp.
W starej szafie i dalej, za nią.
Wzywam was męczennicy na wózkach, przybywajcie do tego cholernego bałaganu, bryzgając krwią po ścianach.
Pod stołami i gablotami.
Oddychacie
jak kurtyny powiek, co zbyt trudno się zasuwają.
jak kurtyny powiek, co zbyt trudno się zasuwają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz